piątek, 6 maja 2016

Bo już nie pachną

Taka refleksja kobiety, której biologiczny zegar tyka.

Drogie Panie, ciekawa jestem czy i Wam przydarzyło się tak pomyśleć, że mam już (prawie) 40 lat, że już nigdy nie będę mamą, że już nie przeżyje ponownie daru bycia w ciąży, daru porodu, daru pierwszych chwil z dzieckiem, daru pierwszego roczku. Pomyśleć, o tym, że natura zamyka Wam jedne z do tej pory otwartych drzwi. Oczywiście, można i urodzić po 40 stce, ale nie o tym piszę. Pisze o tym, że bycie młodą mamą już nigdy nie powróci. Już miałam swój czas pierwszej ciąży, błędów wychowawczych przy pierwszym dziecku, zafundowania rodzicom pierwszego wnuka, zafundowania sobie pierwszego urlopu macierzyńskiego. Ja do wieku 31 lat przeżyłam 2 takie sytuacje. A potem minęło kolejnych kilka i wydaje się, że takie sytuacje minęły bezpowrotnie. Już nie przekaże mężowi tej magicznej informacji o pozytywnym wyniku testu ciążowego, już nie odbędę wizyty u lekarza, podczas której dowiem się czy to syn czy córka, już nie będę wymyślać imienia, wybierać szpitala, szykować wyprawki, już nie położą mi na piersi urodzonego przez mnie człowieczka....Dzidziuś pachnący oliwką już nie obudzi mnie w nocy szukając łapczywie piersi pełnej mleka, nie zobaczę cudownego uśmiechu, który ukazuje się na widok mamy, już nie usłyszę po raz pierwszy słowa "mama", już nie zobaczę pierwszych kroków swojej latorośli. Nie pęknę już z dumy, gdy mój 3 latek wejdzie z uśmiechem do przedszkola i pomacha mamie na do widzenia.
Jak TEN czas szybko leci. Moje kochane dzieci mają 7 i 10 lat w tym roku. To zuuuupełnie inna bajka. Zacierają mi się obrazy z życia z małymi dziećmi. Przestaję być ciągle zajętą mamą, znajduje co jakiś czas chwilę dla siebie, bywam niepotrzebna gdy akurat są godne ich uwagi zajęcia. Same one stały się samodzielne, czasem samowystarczalne, robią nieznane mi dotąd miny, miny świata dorosłych, pojawia się słownictwo nieadekwatne dla dzieci, pociąg dorastania ruszył i chyba się już nie zatrzyma. Moje dzieci już nie pachną, nie pachną oliwką, bywają złośliwe i denerwujące, zupełnie jak znajomi dorośli, stają się partnerami do rozmowy...jak z tym żyć?:-) Dlaczego nie ma 9 miesięcy, żeby się przygotować na duże dzieci?

Zdefiniowałam 2 problemy:
1) brak dzidziusia w domu
2) dorastanie dzieci

I tak to zostawię, nic dodać, nic ująć.
Czy macie podobne przemyślenia?

Anna



To moje ostatnie słowo!

Ile razy spotkaliście się z ludźmi, którzy w rozmowie chcą mieć ostatnie słowo? Ile razy sami byliście takimi rozmówcami? Zdarza się prawda? I mnie się zdarzyło. 

O co chodzi, dlaczego chcemy żeby nasze było na wierzchu?Bo się boimy, że nie zdamy egzaminu na błyskotliwość, stosowanie celnych ripost? Tak sobie pomyślałam, że to nie ma sensu. Nie jesteśmy w stanie powiadomić każdego człowieka o tym jak bardzo się w tym tygodniu zmęczyłam dowożeniem dzieci na zajęcia dodatkowe, ilością maili służbowych , na które przyszło mi odpowiedzieć, chorobami, które spotkały moją rodzinę czy też jak dużo pysznych obiadów ugotowałam, ile udanych zakupów zrobiłam, jak dobrze zorganizowałam czas rodzinie. A ja mam gorzej bo jestem samotna matką, a ja mam gorzej bo nie mam babć do opieki nad dziećmi, a ja mam gorzej bo pracuje po godzinach i w weekendy, albo może ja mam lepiej bo mam dom z ogródkiem na obrzeżach miasta a nie mieszkanie w bloku w centrum, a ja mam lepiej bo posłałam dziecko do szkoły w wieku 7 lat nie skracając mu dzieciństwa, a ja mam lepiej bo moje dzieci się nie kłócą tylko kochają.....Kochani moi czytelnicy, czyż to nie jest tak, że w tym wyścigu nikt nie wygrywa?. Czyż to nie jest tak, że tu nie ma lepszych i gorszych? I owszem, bo to nie konkurencja sportowa a NASZE OSOBISTE ŻYCIE. O-S-O-B-I-S-T-E. Każdy ma swoje osobiste życie, więc już nawet porównywanie ma sens tylko wtedy, gdy nie prowadzi do zmian pod czyimś wpływem. Nauczmy się opowiadać o swoich życiach nie konkurując, nie potępiając żyć innych, nie zazdroszcząc. Ja rozumiem, że w Twoim życiu najważniejsze jest inwestowanie w dzieci, więc zapisałaś/eś dziecko na zajęcia dodatkowe 7 dni w tygodniu-ja nie krytykuje Twojego sposobu wychowania dzieci.  Ja rozumiem, że wychowujesz swoje dzieci luźno-ja Cię nie krytykuje za brak zasad. Ja rozumiem, że Twój mąż nie pomaga Ci w domu-ja nie krytykuje Waszych stosunków małżeńskich itd itd. Ja rozumiem, że chcesz przeżyć Swoje Życie wg własnego pomysłu. ja Cię za to podziwiam. Podziwiam Cię za to że masz swój własny pomysł na życie. I nawet jeśli mój jest diametralnie inny od Twojego, nic nie stoi na przeszkodzie naszych wspólnych rozmów.
:----)

Tolerancję, zrozumienie i szacunek do rozmówców pomóż mi Boże zachować.

Anna